Ciagle pada… na sowiogórskich ścieżkach

W niedzielę 23 marca 2014 roku zaplanowane było wyjście w góry. Tylko co robić kiedy pada deszcz? Rozdzwoniły się telefony z pytaniem – idziemy w góry przy takiej pogodzie, czy nie?. Wszyscy, którzy telefonowali w tej sprawie usłyszeli odpowiedź – idziemy!.

Na stację w Nowej Rudzie pierwszy przyszedł Czesław. Po chwili przyszli Janek z Edkiem, (dotarli ze Słupca). No to jest nas już trzech. Za moment dotarł drugi Edek czyli czwórka pik. Po krótkiej rozmowie, wyłoniła się z mgły Małgosia – mamy ozdobę grupy. Na kilka minut przed przyjazdem szynobusu dotarli jeszcze Renia i Robert. Piękna szczęśliwa liczba siedem. W szynobusie spotykamy koleżanki i kolegów z Dusznik. My jedziemy tylko do Zdrojowiska a oni do Świerk czy do Świerków i na Włodzicka Górę, dziś zdobywaja koronę Sudetów. Nasza grupa wyrusza w kierunku leśniczówki, po kilku słowach o Zdrojowisku. Deszczyk ani myśli przestać ciapać. Dochodzimy do betonowych wojennych magazynów. Za chwilę idziemy betonowa droga. Rozdroże – i pada pytanie od prowadzacego- idziemy betonówa czy skręcamy w leśna drogę. Chwila namysłu. Jednak  idziemy leśna droga. Trochę bardziej błotnista ale piękne drzewa. Mijamy śródleśna polanę i rozdroże, skręcamy na północny zachód żeby trafić na zielony szlak. Jest wyraźnie oznaczony, krótko nim w dół i wychodzimy z lasu. Mgła i deszcz ograniczaja widoczność ale Grabinę, Kozia Równię, Rymarza i Przełęcz Jugowska da się zobaczyć.  Widzimy też osiedle nazywane ulica Jabłońska w Jugowie. Schodzimy na pętlę autobusowa w Jugowie. Na przystanku, pod wiata robimy mała przerwę żeby napić się herbaty i schronić przed deszczem. Krótki odpoczynek na stojaco. Za kilka minut idziemy w kierunku basenu. Nikt nie narzeka na pogodę, wszyscy radośni i w dobrych nastrojach, jednym słowem z humorem. Ostatecznie pogoda jest zawsze, niekiedy tylko słabo ja widać. Do pętli autobusowej mamy już w nogach 5 kilometrów. Mijamy basen i zaczynamy podchodzić zboczem Rymarza do drogi idacej po zboczach Kalenicy. Kamienista droga osiagamy przebudowana drogę, świetna dla kolarzy a w zimie do biegów narciarskich. Droga wije się raz w lewo raz w prawo, to lekko opada to się wznosi, jak to w górach. Osiagamy Bielawska Polankę, leżaca na wysokości około 800 metrów. Znajdujemy wiatę turystyczna, (tylko trochę dach przecieka). Posilamy się żeby mieć siłę na dalsza drogę. Mamy już za soba 10 kilometrów. Deszcz jakby próbował nas zniechęcić, przybrał na intensywności wspomagany dosyć mocnym wiatrem. Ale – wolne żarty – co to dla naszej wspaniałej grupy, tym bardziej, że droga zaczyna obniżać się. Szukamy niebieskiego, rowerowego szlaku. Niestety przy poszerzaniu drogi wszystkie znaki wycięto razem z drzewami. Nie mamy watpliwości , to jest nasza trasa. Dochodzimy do leśnej polany a raczej do poszerzonego rozdroża. Droga opadajaca w kierunku zachodnim prowadzi do Jugowa-Pniaków. My kierujemy się w przeciwna stronę w kierunku Przełęczy Woliborskiej. Po około kilometrze ujrzeliśmy pierwszy ocalały z pogromu, niebieski znak rowerowy. A więc nie zabładziliśmy. Teraz tylko odbijamy w prawo żeby dotrzeć do Przygórza. Na drodze uczta przyrodnicza, widzimy aż 5 muflonów, niezawodni „paparazzi” uwieczniaja ten moment. Po kilkuset metrach widoczne zabudowania utwierdzaja nas, że decyzja była dobra. Teraz tylko pytanie czy Józek już otworzył bar. Bo bardzo nam się chce czegoś ciepłego. Czesław poszedł na rekonesans. Z daleka przywołuje grupę, otwarte. Pijemy goraca herbatę lub kawę, siadajac przy wspólnym stole. W dalszym ciagu pogodny nastrój, chociaż w nogach mamy już 19 kilometrów. Rozmawiamy wesoło, ale zawsze musi być kamyk w bucie. Renia zgubiła pokrowiec na plecak. Janek twierdzi, że został na Bielawskiej Polance. Trudno straty musza być. Po odpoczynku ruszamy w dalsza drogę już do Nowej Rudy. Żegnamy się z gościnnym gospodarzem i w drogę. Rzut oka na dawna hutę Barbara i niestety dziurawa droga w stronę Zatorza. Docieramy do wiaduktu kolejowego i kilka słów o nim i przepływajacej Piekielnicy i pstragach. Za kilkanaście minut jesteśmy przy Turystycznej Kopalni, bo tak się teraz nazywa, ale jest już zamykana bo zrobiło się po 16. Kilka słów z córka dyrektorki i w drogę do centrum miasta. Trasa kończy się na 22 kilometrze i 400 metrach podejść. Spędziliśmy piękny, choć deszczowy dzień. Zawarte przyjaźnie przełamuja nawet bariery niepogody. Dziękujac uczestnikom, zapraszamy na następne przygody.

Zdjęcia wykonali Edek Lada i Janek Okoński, a relację opisał prowadzacy Czesław Dominas.

Do zobaczenia na szlakach!

Wzór wypełnienia ksiażeczki GOT:

Data
odbycia
wycieczki

Trasa wycieczki Nr grupy
górskiej
wg reg. GOT
Punktów
wg reg.
GOT
Czy
przodownik
był obecny
Podpis i nr legitymacji
przodownika turystyki
górskiej
23.03.2014 Zdrojowisko – Jugów – Bielawska Polana
-Przygórze – Nowa Ruda
22km, 400m
S11 26 tak
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.