Walentynki ze studentami ;-)

11 lutego to jeszcze nie walentynki, ale tuż, tuż a więc rajd nie mógł być inny niż pod znakiem serduszka. No to były malutkie serduszka naklejanki oraz czerwone serduszka – słodkie galaretki. Oprócz tego tradycyjne krówki oczywiście i jeszcze zaległe imieninowe czekoladki. Było słodko! Do Krajanowa dojechaliśmy bez przeszkód i na trasę wystartowaliśmy spod pozostałości dawnego dworu (pałacu). Krajanów, malownicza miejscowość wzmiankowana w połowie XIV wieku, 100 lat później szczyciła się już wolnym sędziostwem. Pierwszymi właścicielami wioski (osady) byli von Maltwitzowie, potem wielu innych m.in. Donynowie i Stillfriedowie i Von Magnissowie (II poł. XIX wieku). Ostatnim właścicielem od lat 20-tych XX wieku aż do wybuchu II wojny światowej był prof. dr Gerhart von Schulze-Gaevernitz (niemiecki ekonomista urodzony we Wrocławiu; zmarł w Krajanowie w 1943 r.) z Fryburga. Teraz po pałacu i pięknym parku pozostały smętne resztki, zachował się natomiast piękny, barokowy kościół św. Jerzego (obecny kształt budowli z początków XVIII wieku) z cennym wyposażeniem, w tym rzadko spotykanym ołtarzem bocznym z obrazem 14 Wspomożycieli. (Kościół zwiedzaliśmy przy innej okazji.) Ciesząc się śniegiem, spacerem i tu i ówdzie przebłyskującym lekko słońcem, powędrowaliśmy na “Koniec Świata”, gdzie już czekała na naszą grupę Pani Sołtys, Agnieszka Żak. Po serdecznym powitaniu – również z psiakami i kotami, a także pogłaskaniem kucyka, podreptaliśmy na białe zbocze, gdzie już rozpalało się ognisko. Zostaliśmy uczęstowani łykiem pachnącego grzańca a i pyszną, zimową herbatką z równie pysznym domowym ciastem! Rozmowy i śmiechy czterdziestoosobowej grupy (NUTW i PTTK) niosły się zapewne daleko. Ognisko już było gotowe akurat do pieczenia kiełbasek, do czego niezwłocznie przystąpiliśmy. Upłakaliśmy się przy tym okrutnie, bo ognisko strasznie dymiło (było trochę wietrznie), ale kiełbaski smakowały wszystkim – pieszczochowatym psiakom też. Chwilę jeszcze trwało sprzątanie i pożegnania i udaliśmy się w drogę powrotną do Nowej Rudy przez Flucht.(Rzędzina). Zimowa zima była tam w całej okazałości, widoki piękne i pogoda dała je pooglądać. Ze zdziwieniem patrzyliśmy na nowo budowane domy, których jeszcze tak niedawno tu nie było. Pomysł przedłużenia trasy przez G. Anny jakoś upadł jeszcze szybciej niż powstał i rajd zakończyliśmy w zaplanowanym miejscu przy basenie miejskim, dziękując sobie za wspólny dzień.

Do zobaczenia na kolejnym rajdzie!

Anna Szczepan

Noworudzki UTW

Ten wpis został opublikowany w kategorii Relacje z naszych wypraw. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.