Na jeżynowym szlaku, czyli uroki Sokolego Stoku.

W niedzielę 25 sierpnia 2013r. kilkunastoosobowa grupa wędrowców z noworudzkiego Koła PTTK wybrała się na spacer w okolice Włodowic. Wycieczkę poprowadził niestrudzony kol. Czesław Dominas.

Początek spaceru – tradycyjnie na noworudzkim rynku. Start o 10:30 i zejście przez ul. Podjazdową do mostu na Włodzicy. Potem ul. Cmentarną do skrzyżowania obok targowiska (zbieg ulic Cmentarnej, Jeziornej i Szpitalnej). Dalej w górę trasą żółtego szlaku, który w niewyjaśnionych okolicznościach przyrody zniknął z miasta. Czy znajdą się odważni poszukiwacze, którzy ponownie oznakują szlak na Boguszę i do Zdrojowiska?

Tuż za skrzyżowaniem z ul. Krańcową pierwsza z ciekawych niespodzianek – na elewacji budynku nr 7 dwa bardzo dobrze zachowane herby Berlina, a za rogiem płaskorzeźby Jezusa i Czterech Ewangelistów. Ciekawe, że tyle razy się tam przechodzi i nie zauważa takich niezwykłości… no, ale się chodzi z Panem Czesiem, to “się wie”!. Dalej w górę ul. Szpitalną, obok dawnej bramy wjazdowej do Małego Szpitala (dziś Oddział Dziecięcy), potem lekko w lewo w kierunku bramy ogrodów działkowych. I tu już powitały nas pierwsze obficie owocujące jeżyny. Dalej już trafiliśmy na dobrze oznakowany szlak zielony, który poprowadził nas przez ogrody działkowe dalej w górę, w kierunku już coraz lepiej widocznego Sokolego Stoku (615). W najwyższym punkcie zielonego szlaku, obok kaplicy kolejny postój i… kolejne jeżyny. Tu już ogromne i bardzo słodkie. Podziwianie pięknej panoramy okolic – widoki na Góry Stołowe, Bystrzyckie, Orlickie, a także na Wzgórza Włodzickie.

Pogoda piękna, zatem dało się zobaczyć wiele. Po postoju już bez znaków, w kierunku zalesionych zboczy Sokolego Stoku. Trochę słabo widoczną drogą, trochę “na dziko”. No i oczywiście przez jeżyny. Już w lesie udało się znaleźć pierwsze okazy grzybów. Żadna jednak rewelacja – gołąbek brudnożółty (niby jadalny, ale nie polecam). Z Sokolego Stoku leśną drogą w dół w kierunku Włodowic, zboczem Farnego Stoku. I znów jeżyny… Stroma ścieżka doprowadziła nas do skrzyżowania we Włodowicach, w okolicach kościoła pw. św. Piotra Kanizjusza. Przy kościele postój na moście – można było zobaczyć pstrągi!. Opowieści przewodnika zadziwiły kolejny raz. Teraz już wiadomo, dlaczego prześwietna knajpka we Włodowicach nosiła nazwę “Borowianka”. Wiadomo – się chodzi, się wie!

Z mostu stromą ścieżką w prawo, na zbocze Krępca (645), w kierunku linii kolejowej. Po przejściu pod mostem kolejowym nastąpił kluczowy moment spaceru, czyli tradycyjne już zboczenie. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość faktom – polne ścieżki zostały nieoczekiwanie zagrodzone pościnanymi drzewami. Czyżby ktoś sobie nie życzył gości? Trzeba było wybrać “objazd” przez pobliskie pole i niestety tu nasza ścieżka się zgubiła. Na szczęście jednak przewodnik twardo parł naprzód (ważne, że kierunek słuszny!). Dzięki jego determinacji udało się osiągnąć polną drogę już na skraju lasu porastającego zbocze Krępca. Potem już było nieco łatwiej – wygodną drogą dotarliśmy do lasu, a potem do szczytu Krępca, gdzie można było zobaczyć nową wieżę przekaźnikową. Czy pisałem już o jeżynach? Było ich sporo. Plus maliny.

Leśna droga doprowadziła nas na Górę św. Anny, gdzie tuż za (wciąż jeszcze) nieczynną wieżą widokową udało się odnaleźć drewnianą wiatę i miejsce na ognisko. No a dalej to już pieśni, hulanki i swawole, tudzież konkurs krajoznawczy. Późnym popołudniem grupa zeszła w kierunku Nowej Rudy, mijając po drodze Kamień Carla Ferche. Potem przez Park Strzelecki i ul. Armii Krajowej do Rynku. Tak zakończyliśmy tam, gdzie rozpoczęliśmy. Uff..

Zapraszamy na kolejne, wrześniowe wycieczki organizowane przez nasze Koło. Już niedługo “Pożegnanie Lata” w schronisku “Orzeł” i wycieczka do Adršpachu.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Relacje z naszych wypraw. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.