Sobota 11 maja już od samego rana zapowiadała się bardzo pogodnie. Na pewno nam się uda bez deszczu, cieszyła się cała 22 osobowa grupa turystów – członków Noworudzkiego Koła PTTK i uniwersyteckich AniKiji. Na Przełęczy Woliborskiej wszystkich rajdowiczów przywitał prowadzący Honorowy Przodownik Turystyki Górskiej kol. Czesław Dominas, opowiadając nieco o miejscu, w którym byliśmy, drodze którą iść będziemy i wskazując miejsce, gdzie dawniej, dawniej stała gospoda (oczywiście wszyscy żałowali, że jej juz tam nie ma). Czarny szlak prowadził nas w dół (nie wiedzieć czemu wszyscy byli z tego faktu bardzo zadowoleni) nie szczędząc widoków pięknej, przede wszystkim bukowej zieleni, ale jeszcze wiosennych kwiatków no i wszechobecnych tutaj strumyczków, które gdzieś tam trochę niżej połączyły się w Piekielnicę. Owe strumyczki, jak i wcześniejsze opady dały niestety trochę błota na naszej drodze, ale jakoś nikt nie narzekał. Na krótkim odpoczynku w pięknym słońcu rozbrzmiewał śmiech i wesołe rozmowy, a nawet grupa trochę się rozśpiewała. Bez konkursu jednego pytania obejść się nie mogło. Akurat trafiło na pytanie dotyczące Wisły, ale wylosowany przymusowo do odpowiedzi kol. Tadziu poradził sobie z nim śpiewająco, a w nagrodę otrzymał minerały umieszczone na podstawce wraz z logiem Koła PTTK im. Gwarków Noworudzkich. Minęliśmy ujęcie wody i przyglądając się pięknie oświetlonym wzniesieniom nad Przygórzem (Golec, Garncarz i Garbiec), zeszliśmy do miejscowości. Życzliwie pomachaliśmy górnikowi stojącemu na pomniku przed dawnym górniczym domem kultury już od ponad 30 lat i dalej ruszyliśmy obranym czarnym szlakiem (Górniczego Trudu zresztą).Widoki nadal piękne, najpiękniejsze . Za to czarny szlak, kiedy skręcił za Przygórzem (Sitowie) w las, zrobił się nieco mniej piękny. Widać rzadko używany, ścieżki momentami zupełnie niewidoczne z mnóstwem gałązek i szyszek, co wymagało nieustannego patrzenia pod nogi, choć oznakowanie i owszem jest. Było też więcej błota i przekraczania strumyków. Żadnych podtopień ani w błocie ani w strumyczkach nie zanotowaliśmy i wszyscy wyszli na suchą drogę. Po krótkim jeszcze odpoczynku przy Zapałczanym Moście podążyliśmy do Kopalni Muzeum, gdzie nastąpiło oficjalne zakończenie rajdu (a może raczej spaceru). Nieco zmęczeni ponad 9-cio kilometrowym przejściem ratowaliśmy nadwątlone siły wyśmienitymi pierogami w muzealnej restauracyjce w towarzystwie szefowej Muzeum, Pani Basi Korbas.
Jak zwykle zapraszamy wszystkich chętnych do wspólnego wędrowania.
Noworudzki UTW
Anna Szczepan
fot. A.Szczepan, M. Woźny, D. Siwek
(Zdjęcia zjadł wirus)